Stoi na przystanku z papierosem w jednej ręce, a z telefonem w drugiej. Pewnie rozmawia z przyjaciółką lub dobrym kolegą. Nerwowo przykłada papierosa do ust, by zaraz po tym rzucić go na ziemię i zacząć swój długi monolog. Opowiada o nijakim Bartku, który rzucił ją dla pierwszej lepszej. Co chwilę rzuca do tego kurwami, a gdy tylko podjeżdża autobus, wciąż nie przerywa swojej rozmowy. Rozemocjonowana, zaczyna temat ostatniej imprezy, po której pamięta jedynie wielkiego kaca. Mimo to opowiada, jaką to Gacek przyprowadził dziewczynę, nie zapomina także wspomnieć o sukience Baśki, która nie dość że była z targu, to jeszcze podkreślała jej obrzydliwe boczki.
NIE KAŻDY MUSI CHCIEĆ TEGO SŁUCHAĆ!
Podróż komunikacją miejską może przynieść wiele frustracji. Nie dość, że jest gorąco i śmierdzi, to w dodatku musisz wysłuchiwać piskliwego głosu, który się nie przymyka. Ten, kto choć raz musiał wysłuchiwać rozmowę podobną do tej, na pewno rozumie, co mam na myśli. Jasne, każdy może rozmawiać z kim chce, kiedy chce, ale może powinien się zastanowić, co mówi. Autobus ani przystanek to nie jest miejsce na zwierzanie się z intymnych szczegółów życia. Podróżując, nie chcę wysłuchiwać o byłych chłopakach, zdradach, pijackich eskapadach. Owszem, czasami to jest nawet śmieszne, podobne do bekowych historii z "Chwili dla Ciebie", ale ile można.
To jest bardzo podobne do dzielenia się każdym fragmentem życia na facebook'u. Są osoby, które po każdej imprezie, muszą dodać zdjęcia, na których wcale nie wyszli najlepiej. Opisują każdy szczegół, drobnostkę. Gdy się pokłócą z chłopakiem, przyjaciółką od razu się dzielą tym na portalu społecznościowym. Czasami mam wrażenie, że wokół tego kręci się ich życie.
Co myślicie na ten temat? Czego się dowiedzieliście z rozmów współpasażerów?
Co myślicie na ten temat? Czego się dowiedzieliście z rozmów współpasażerów?
Love Ya!
Andra
W czasie podróży komunikacją miejską polecam słuchawki i ulubioną muzykę :)!
OdpowiedzUsuńO tak! To jest mój przepis na podróż. Jeszcze tylko książka i jest idealnie! :)
UsuńNa książce niestety jest mi trudno się skupić w takich miejscach 😒😉
UsuńEh, od współpasażerów dowiedziałam się już tyle ciekawych rzeczy, uznałam, że lepiej żeby już gadali przez telefon, niż zaczęli opowiadać mi o tym osobiście. ;) Nawet zdarzyło mi się tak jak Tobie skrobnąć o tym artykuł, bo to temat rzeka i problem powszechnie znany. Ja wiem, że mam problem z mówieniem za głośno, szczególnie gdy dookoła jest hałas, więc unikam już rozmów w autobusie, uzewnętrzniam się na blogu, nie muszę dręczyć swoją osobą zmęczonych pasażerów komunikacji miejskiej ;)
OdpowiedzUsuńPiąteczka, również mam problem z mówieniem za głośno lub za cicho. Kompletnie nie potrafię tego kontrolować!
UsuńNie chciałabym słuchać o takich sprawach osobiście. Faktycznie, lepiej już jak rozmawiają przez telefon.
Pozdrawiam cieplutko, Nino! Jesteś bardzo sympatyczną osobą :)
Nam się na szczęście nic takiego nie trafiło chyba. Wiadomo, rozmawiać można, bo np. kiedy indziej nie ma na to czasu, ale nie opowiadać intymne szczegóły z życia :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak, ale ton głosu również jest ważny, a ja nad natężeniem mojego chyba nie panuję. ;) Ps. Wydaje mi się, że źle zrozumiałaś mój wpis na blogu, podziwiam studiujących medycynę z powołania. ;)
UsuńJak ja się cieszę, że mam blisko do pracy i mogę chodzić pieszo. :)
OdpowiedzUsuńA tak poważnie, to tacy rozmówcy-krzykacze w komunikacji to porażka. Jeszcze w autobusie można jakoś zdzierżyć te kilka przystanków, ewentualnie wysiąść, ale jak taki tele-krzykacz-opowiadacz dopadnie w zatłoczonym pociągu, to nic tylko się załamać. Wracaliśmy kiedyś z Kołobrzegu (z przesiadką w Szczecinie) do Wrocławia. W Kołobrzegu wsiadła niunia, która miała niebywałą potrzebę zrelacjonować przebieg całego wesela, na którym była (kto, z kim, w czym, etc.) wszystkim znajomym i pociotkom. W Szczecinie wysiadaliśmy pełni ulgi, która nie trwała długo, bo po przesiadce dziewczę objawiło się w drzwiach naszego przedziału i od nowa... Klepała tak do Poznania, a ja z trudem powstrzymywałam moje mordercze instynkty.
Praca blisko jest świetną opcją. Chociaż ja zazwyczaj jeżdżę rowerem i mam do tego świetną wymówkę :)
UsuńTo musiała być najgorsza podróż życia! Sama bym chyba nie wytrzymała i poprosiłabym, aby wyszła na korytarz lub w bardziej ustronne miejsce...
Pozdrawiam cieplutko!
Mnie omijają te atrakcje od kiedy poruszam się własnym autem. Przypomniałaś mi właśnie co tracę ... i oczywiście nie zmiennie babcie, których siatki zajmują wiecznie miejsce przy oknie :)
OdpowiedzUsuńBabcie są najlepsze! I jeszcze jak staną nad Tobą, bo akurat to jest ich miejsce, mimo że pół autobusu jest pusta...
UsuńPozdrawiam cieplutko! :)
Dobra książka sprawia, że nic nie jest mnie w stanie wyrwać z tamtego świata ;)
OdpowiedzUsuńO tak, dobra książka to jest to! :)
UsuńJa teraz przerzuciłam się na rower i wyjątkowo dzisiaj jechałam komunikacją miejską. Chyba dlatego tu pojawił się ten wpis.
Pozdrawiam cieplutko!
Masz rację- nic tak nie irytuje jak natrętna rozmowa przez telefon, gdy nie możesz uciec i tego nie słuchać :D
OdpowiedzUsuńNajgorzej jak jestem z moją dwulatką i ktoś zaczyna klnąc w naszym towarzystwie... :/
Przeklinanie w miejscach publicznych to ewidentny wyraz braku kultury i obrazuje poziom danej osoby. W te wakacje mam zajmować się moim kuzynostwem i mam nadzieję, że obejdzie się bez takich scen. Chociaż czasami mam wrażenie, że to niemożliwe i jest to walka z wiatrakami. :(
UsuńPozdrawiam cieplutko! :)
Za każdym razem jestem tak pochłonięta książką lub muzyką, że ignoruję wszystkich wokół. Jednak komunikacja publiczna to nic. O wiele gorzej jest gdy dzieje się to w podczas długiej podróży. Nigdy nie zapomnę dwóch Pań w autobusie do Warszawy, które w ciągu czterech godzin opowiedziały całe swoje życie.
OdpowiedzUsuńWow, zazdroszczę! Chociaż ja bardzo rzadko jeżdżę komunikacją miejską, ale zdarzają mi się takie sytuacje...
UsuńNiektórzy chyba lubią, jak każdy zna każdą drobnostkę z ich życia...
Pozdrawiam cieplutko! ;)
Odnośnie Twoje tekstu przypomina mi się mój mąż, który nienawidzi rozmawiać ze mną przez telefon, gdy jedzie autobusem, bo nie chce, by każdy go słuchał. Ja nigdy nie miałam z tym problemu, więc możliwe, że osaczałam ludzi informacjami na swój temat. ;) Jakoś nie przeszkadza mi, gdy ktoś rozmawia ani gdy ja to robię. Jedyne co, to nie lubię, jak się ściskają, obcałowują lub mówią o bardzo intymnych kwestiach.
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię obściskujących się par. Wygląda to moim zdaniem troszkę nieprzyzwoicie. Najgorzej, jak jest się z małym dzieckiem, a tu taka para. Mają przecież mieszkania, mogą w nich zostać.
UsuńMało rzeczy mnie tak doprowadza do szału jak słuchanie czyichś rozmów w komunikacji miejskiej, kiedy zupełnie nie mam jak od tego uciec.
OdpowiedzUsuńPrzypomniała mi się historia przed kilku lat. Razem z koleżanką jechałyśmy megazapachanym autobusem, nie dało się nie słyszeć rozmowy, którą prowadził przez telefon dość zresztą głośno, chłopak obok nas.
-Pies? Mowy nie ma! Nie możemy sobie pozwolić na psa! Wybieraj: albo pies albo ja!
Po chwili:
-No dobra, może jakoś nam się uda to pogodzić...
Rozbawila mnie troche ta rozmowa. Dziewczyna wybrala psa, a w dodatku slyszeli o tym wszyscy... Mial za swoje!
UsuńPozdrawiam cieplutko!
Bosh, nie zapomnę jak zdarzyło mi się wracac z Krakowa do warszawy. trafiła się w przedziale taka parka która z wielkim przejęciem relacjonowała sobie ploteczki z warszawskiego ASP. Naprawdę nie chciałam tego wszystkiego wiedzieć i bardzo nie chciałam tego wszystkiego słuchać...
OdpowiedzUsuńTo musiał być koszmar, nie podróż! Ja na szczęście nie miałam takich przygód w pociągu, ale skoro jestem wkurzona po 10 minutach wspólnej podróży, to nie wiem co bym zrobiła podczas dłuższej podróży...
UsuńPozdrawiam cieplutko! :)