poniedziałek, 13 kwietnia 2015
Co jest z nami, kobietami?
Chciałam Was zapytać o zdanie w pewnej delikatnej kwestii, ale przed tym muszę co nieco wyjaśnić.
Właśnie odpakowałam czekoladkę i z dobrym humorem zaczęłam przeglądać pocztę. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam, że dostałam nowego mail'a i to w dodatku po angielsku. Pomyślałam, że to pewnie z któregoś bloga, w końcu zdarza mi się czytać i komentować zagraniczne strony. Jednak to co zobaczyłam, wstrząsnęło mną do reszty. Szczęka mi opadła i nie wiedziałam, co mam powiedzieć...
Napisała do mnie dziewczyna, która szuka... męża. Otóż to! Opisała, jaka jest i kogo szuka. Na wstępie wspomniała, że może wysłać swoje zdjęcie, zależy jej na długotrwałym związku i na udanym małżeństwie.
W pierwszej chwili pomyślałam, że to lesbijka, bo przecież w profilu widać, że mężczyzną nie jestem i od razu uprzedzam: nie planuję zostać. No ale ona w którymś zdaniu z kolei wyjaśniła, że szuka mężczyzny...
Jak bardzo trzeba być zdesperowanym, żeby pisać do każdego nieznajomego i mieć nadzieję, że ktoś odpisze na ogłoszenie matrymonialne?
Wiem, wiem, każdy potrzebuje partnera, ale na litość boską. Czy ktoś z Was chciałby być z desperatem? Czy czulibyście się wyjątkowi, gdybyście wiedzieli, że Wasz partner wcale nie wybrał Was jako jednych z wielu, tylko że był tak spragniony związku, że umówiłby się z każdą napotkaną osobą? Czy chcielibyście wziąć ślub z nieznajomym?
Ponadto, z moich obserwacji wynika, że mężczyźni nie lubią dostawać wszystkiego podanego na tacy, wolą zdobywać, starać się, bo to właśnie wtedy czują, jak drogocenna jest ich nagroda. Jak mają docenić kobietę, która błaga ich, aby Ci się z nią przynajmniej spotkali. Wcale nie czują się wyjątkowi (no może gdyby pisała do nich Pamela Anderson albo Angelina Jolie to sprawa wyglądałaby trochę inaczej), a jedynie przestają szanować tę kobietę.
Może trochę przesadzam, ale nie wróżę niczego dobrego osobie, która nie ma do siebie szacunku.
Jak wygląda Wasze zdanie na ten temat?
Piszcie.
Love Ya,
Andra
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"Jak bardzo trzeba być zdesperowanym, żeby pisać do każdego nieznajomego i mieć nadzieję, że ktoś odpisze na ogłoszenie matrymonialne? " Myślę , że Twoje zdanie wynika z tego , iż od kilku lat jesteś w udanym związku. Człowiek z natury jest istotą stadną , potrzebuje miłości, czułości i bliskości . Desperacja, przygodny seks , poszukiwanie partnera na siłe wynika właśnie z" wołania " o tą czułość i bliskość. Co do facetów masz rację wolą zdecydowanie zdobywać i dominować !Pozdrawiam cieplutko;)
OdpowiedzUsuńNie spojrzałam na to w ten sposób, może to racja, za długo jestem w związku i nie do końca potrafię postawić się w sytuację tej osoby. Mimo to myślę, że w ten sposób nie znajdzie partnera, już prędzej na jakiś profilach randkowych czy na imprezie... ;)
UsuńZ doświadczenia wiem, że można być mega zdesperowanym, choć zgadzam się z Tobą na 100%: nie tędy droga.
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu zaczął mnie podrywać kolega... Im więcej z nim pisałam/rozmawiałam, przekonywałam się, że powinnam dać sobie spokój. Czemu? Bo nabrałam przekonania, że wcale nie chodzi o mnie, że on siępo prostu czuje samotny i właściwie to nie ma większego znaczenia, czy to ja zostanę jego dziewczyną, czy ktoś inny. On miał nadzieję, że już samo bycie w związku go uszczęśliwi, pozbawi życiowych problemów...
Żeby z kimś być chciałabym czuć, że dla kogoś byłam na tyle wyjątkowa, że tylko ze mną mógłby być... nie że jestem jedną z wielu "opcji"...
A piszę to z perspektywy osoby, która od dłuższego czasu jest sama i której może nie zawsze, ale bardzo często jest z tym OK.
Miłego dnia!
Dziękuję za opowiedzenie tej historii!
UsuńCieszę się, że mamy podobne zdanie na ten temat!
I dobrze, że się szanujesz! Lepiej poczekać na kogoś, kto dostrzeże Twoje piękno. :)
Dobrze, że potrafisz być sama i czujesz się z tym ok. Mam niekiedy wrażenie, że osoby, które nie potrafią być szczęśliwe same, nie mogą za wiele ofiarować drugiej osobie, bo jednak na tym polega związek. Na braniu i dawaniu. :)
Dzięki!
Miłego dnia także Tobie, Margerytko! :)
Właśnie tak: uważam, że żeby być szczęśliwym w związku, trzeba najpierw nauczyć się być szczęśliwym sam na sam... jeśli wiem, że mam co podarować drugiej osobie, mam poczucie własnej wartości, wtedy związek ma sens. Przecież i w związkach ludzie się nie zgadzają, kłócą, bywa gorzej i lepiej i co wtedy? Osoba przekonana, że związek ją uszczęśliwi samym swoim istnieniem uzna, że to katastrofa? Albo, że to nie jest dobry związek, skoro są kłótnie i nieporozumienia? A one będą przecież zawsze i kwestia tylko tego, jak z nich wybrniemy, prawda?
Usuń