wtorek, 19 maja 2015

Biegaj z Olą- pierwszy raz



Cześć!

Miło mi Was powitać na pierwszym wtorku: BIEGAJ Z OLĄ. Chciałabym, abyście tak jak i ja pokochali bieganie, abyśmy się razem wspierali, napędzali. Marzę, aby ta strona stała się miejscem, na którym będziemy mogli się pochwalić sukcesami i wyżalić, gdy zaczynamy stać w miejscu. Pragnę, abyśmy się nawzajem motywowali i dawali porządnie popalić tym, którzy zamiast treningu wybierają kanapę. Ile razy w tym tygodniu Tobie się to zdarzyło?



Nie jestem zawodowym biegaczem, ani nie mam wykształcenia odpowiedniego, aby kogokolwiek uczyć, jak powinien wyglądać jego trening. Nie należę do żadnego klubu sportowego, nie trenuję od zawsze. Jestem amatorem, który kocha każdą chwilę, w której biega. Uwielbiam uczucie, kiedy biegnąc, nie czuję nóg, a jedynie błogie uczucie lekkości. Mieliście tak kiedyś?

Jako dziecko nie lubiłam gier zespołowych. Moja kiepska koordynacja sprawiała, że do gry w siatkę byłam wybierana jako ostatnia, a po hokeju pamiętam jedynie poobijane nogi. Totalnie mi nie wychodziło. Jednak już wtedy lubiłam biegi na długie dystanse, mam z tego okresu nawet kilka medali. Dobra passa skończyła się w gimnazjum, gdy po kilku treningach w klubie sportowym, wygrało lenistwo. Od tego czasu biegałam okazjonalnie na zajęciach w szkole lub podczas wakacji, gdy akurat naszła mnie ochota...

Od tego roku postanowiłam to zmienić. Zaczęło się od zajęć na siłowni, na której najwięcej czasu spędzałam na bieżni, by później zacząć biegać na świeżym powietrzu. Gdy kolega napomknął mi o półmaratonie, podjęłam się wyzwania. Niestety, dzień po pierwszym treningu, skręciłam śródstopie i musiałam dać sobie spokój na jakiś czas... Mimo wszystko biegam nadal i to uwielbiam!

Póki co przebiegłam 70 km. Na widok tego wyniku nie robi się wielkich oczu, ale on wciąż rośnie. Oto moje czasy z tego tygodnia:


A ile Wy przebiegliście w tym tygodniu?
Jak wyglądały Wasze początki z bieganiem?

Love Ya,
Andra

14 komentarzy:

  1. Ja dopiero 3km mam na liczniku, ale obiecuję, zaraz pójdę zrobić dodatkowe 5! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie! Ja dzisiaj też idę! :)
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  2. Ale czekaj czekaj, ja mówię o tym tygodniu :D a w zeszłym to 15km ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To świetnie, gratuluję! ;)
      Od kiedy biegasz?

      Usuń
    2. Nie biegam, chodzę po pochylonej bieżni (5km/h). Podobno od ponad roku, ale miałam baaardzo długą przerwę i w sumie od marca jakoś tak porządniej do tego wróciłam.

      Usuń
    3. Powroty są trudne i cieszę się, że Tobie się udało. Gratulacje! :)
      Pozdrawiam cieplutko! :)

      Usuń
  3. Czuć entuzjazm i pozytywne wibracje :) Ja nie lubiłam biegać, kiedy trenowałam judo. Paradoksalnie po zakończeniu kariery sportowej sama dla siebie zaczęłam biegać i pokochałam to. Przez całą ciąże biegałam a pod koniec chodziłam na bieżni. Dawniej moją stałą trasą było 7km pod górkę 3 razy w tygodniu. Obecnie po ciąży wracam do formy zaczynając spacer szybszym tempem z córką po 5km :) Także motywacja i chęci są, ale nie wszystko od razu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, od razu nie można, bo to by mogło mieć okropne skutki dla stawów.
      Super, że pokochałaś bieganie i że znów do niego wracasz. Oby tak dalej!
      Pozdrawiam cieplutko! ;)

      Usuń
  4. Miałam to samo z siatkówką czy koszykówką: marna koordynacja i zawsze byłam wybierana jako ostatnia.
    W każdym razie teraz coraz bardziej się w bieganie wkręcam. Dziś np. biegałam 20 minut mimo deszczu padającego przez większość tego czasu.
    Bardzo mi pomogło to, że bieganie stało się dla mnie taką odskocznią, np. mam masę emocji w sobie i biegnę, by je odreagować, a skoro jeszcze przy tym słucham muzyki pomagającej mi wejść w rytm... to już w ogóle super.
    I ta frajda, kiedy biegnę i mam wrażenie, że nie dam rady dalej, ale nie przestaję biec, a za chwilę jest już o niebo lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, świetny wynik już. Pamiętam, jak czytałam u Ciebie o Twoich początkach całkiem niedawno. :)
      Mam podobnie jak Ty- bieganie to taka moja mała odskocznia :)
      Pozdrawiam cieplutko! ;)

      Usuń
    2. Zresztą, tak jak sama napisałaś: to taki czas tylko dla mnie, kiedy nic nie rozprasza, a więc szalenie cenny :)

      Usuń
  5. Wciąż próbuję się zmotywować. Wydaje mi się, że naprawdę polubiłam bieganie. Jednak, gdy zamieszkałam na czwartym piętrze bez windy... cóż czar prysł. Zmotywowanie się do zejścia, bieganie i ponownego wspinania się po schodach, nie jest łatwym zadaniem. Mam nadzieję, że zmieni się to w najbliższych dniach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo chodzenie po schodach jest większym wyzwaniem niż bieganie (wiem z autopsji), jednak podobno przy wchodzeniu po schodach wyrabiają nam się pośladki. Czy to jest jakiś argument?
      Mogę Cię pocieszyć: mieszkam na siódmym piętrze, a gdy idę biegać, najczęściej korzystam ze schodów.
      Dasz radę: pamiętaj, schody to utrudnienie, jednak są kiepską wymówką, aby całkowicie zrezygnować. Połącz jedno z drugim.
      Powodzenia!
      Pozdrawiam cieplutko! :)

      Usuń
    2. Zawsze możesz na to spojrzeć też tak: przez bieganiem rozsądnie jest się rozciągnąć i rozgrzać. Możesz wtedy potraktować zejście po schodach jako rozgrzewkę. A po bieganiu też nie jest chyba najlepiej zatrzymać się od razu i zakończyć jakąkolwiek aktywność, tylko dać organizmowi szansę by "wyhamował"- a tym może być wejście po schodach. Mam znajomą, która swego czasu biegając pokonywała 10 pięter w dół, biegała po parku i wbiegała na 10 piętro- choć zapewne po dłuższym czasie, kiedy miała już lepszą kondycję.
      Hmmm nie wiedziałam, że schody są takim plusem :)
      Wychodzi na to, że powinnam się cieszyć, że ilekroć wracam do mieszkania, zwykle muszę przejść przez kładkę nad ulicą: mnóstwo schodów na górę i tyle samo w dół, jest równowaga bo mieszkam na parterze ;)
      I przyznam się, że ostatnio, jak mam już lepszą kondycję, to przez bieganiem wbiegam na kładkę i zbiegam a po bieganiu- też.

      Usuń