poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Ulepszacz humoru

Każdy z nas ma gorsze chwile. Przychodzi moment, gdy czujemy się beznadziejnie, nie mamy na nic siły, ochoty, może oprócz zakopaniem się w łóżku. W oczach mamy łzy, bo kolejny raz nam nic nie wyszło. Najchętniej wyjechalibyśmy w siną dal, by zniknąć na zawsze.



Czy jest to konieczne?

Przecież nie jesteś beznadziejny. To że raz Ci nie wyszło, usłyszałeś coś przykrego, nie oznacza, że musisz uciekać. Nadal jesteś sobą, człowiekiem z wielką ilością wad i jeszcze większą ilością zalet. Możesz zmienić swoje zachowanie, zignorować bezsensowne plotki i żyć dalej. Jednak nim do tego dojdziesz (bo pewnie minie trochę czasu) warto zrobić coś na wszelki wypadek.

Zeszyt na smutne chwile.

O co chodzi?

Miałby to być zeszyt, w którym zapiszesz to, co miłego o sobie usłyszałeś lub miłego Ci się zdarzyło. W ten sposób zauważysz, że to że jedna osoba mówi na Twój temat źle, nie oznacza, że robi to każdy. Również zdasz sobie sprawę z tego, że to że coś Ci nie wyszło, nie oznacza, że zawsze nic Ci nie wychodzi.

Co myślicie?

Mój zeszyt:






P.S.
Jako blogger przynajmniej co trzeci dzień zastanawiam się nad sensem tego bloga i chcę go usunąć. Podobnie jest z masą innych rzeczy, które robię.

Powodzenia!
Pozdrawiam cieplutko!

Love Ya!
Andra

10 komentarzy:

  1. U mnie funkcjonuje to w formie słoika, do którego wrzucam karteczki ze wszystkimi miłymi słowami, bądź wspomnienami. W trudniejszych chwilach lubię do nich wracać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja poczatkowo tez mialam sloik, ale pozniej do mnie dotarlo, ze co ja zrobie z karteczkami, gdy sie skonczy miejsce i postanowilam zalozyc zeszyt.
      Super sprawa, prawda?
      Pozdrawiam cieplutko! ;)

      Usuń
  2. Z jednej strony mam naprawdę duży słoik gdzie miałam zamiar przez rok wrzucać jedną rzecz fajną z każdego dnia... Choć ostatnio go zaniedbałam...
    Z drugiej pamiętnik. Czasem to może wydawać się dziwne, że piszę i pamiętnik i bloga, ale każdy z nich pełni dla mnie inną rolę. Zwłaszcza, że wiem, że do mojego notesu nikt nie zajrzy więc mogę się z nim podzielić dosłownie wszystkim. To chyba nawet naukowo udowodnione, że pisanie pomaga jakoś dojść do ładu z własnymi myślami i pomaga nabrać dystansu. Bardzo sobie cenię takie pisanie.
    A co do wątplwiości- często mam dokładnie tak samo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pisanie jest świetne, zwłaszcza w chwili, gdy nie możemy zebrać myśli do kupy lub akurat w danej chwili nie mamy komu się wygadać lub gdy o danej sprawie nie mamy ochoty opowiadać.
      Też prowadzę to i to. Blog jest publiczny, tu otwieram się przed innymi, zdradzam swoje zdanie na dany temat, jednak nie zdradzam swoich tajemnic.
      Pozdrawiam cieplutko, Margerytko. :)

      Usuń
  3. Mój tata ma dwa zeszyty "na głupie rzeczy" i "mądre rzeczy". Kiedyś byliśmy w beznadziejnej naleśnikarni to do tego pierwszego wkleił paragon, żeby nigdy nie wracać, a paragon z miejscowej pizzeri do tego drugiego, bo tanio, smacznie i z klimatem :) Co do bloga - pisz, dopóki nie robisz tego na siłę. Jak ci się odechce to wywal w cholerę i idź na spacer zamiast pisania posta albo co :) Chociaż szkoda by było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paragony podbiły moje serducho. Chociaż podejrzewam, że gdybym faktycznie poszła do beznadziejnej restauracji, to nie zapomniałabym, że w niej byłam i nie musiałabym się dołować widząc ten paragon...
      No ale ten z "mądrymi rzeczami" jest genialny.
      Póki co będę pisać, zbyt bardzo to lubię. ;)
      Dziękuję. ;)
      Kochana, a jak Ty właściwie masz na imię? Od dawna czytam Twojego bloga, a nawet tego nie wiem...
      Pozdrawiam cieplutko! ;)

      Usuń
    2. Małgorzata vel. Małgosia vel. Gohó <3

      Usuń
    3. Miło mi, Małgosiu! ;)

      Usuń
  4. O niee, ten zeszyt jest prześwietny! :O
    Też zeszyt wydaje mi się lepszą opcją od słoika. Ma się do niego łatwiejszy dostęp.

    OdpowiedzUsuń