sobota, 24 stycznia 2015

Jak wyglada zycie studenta medycyny?



Jest to jedno z najczęstszych pytań, które słyszę. Oprócz założenia, że na pewno jestem no life'm, kujonem, nic tylko książki i nauka. No i cóż, niestety, czasami jestem. Zwłaszcza dwa dni przed kołem, bo dzień przed już sama czuję, że umieram.
Jednak czy wszystkie mity to prawda?



 Idąc na pierwszy rok, miałam duże ułatwienie. Moja siostra studiuje stomatologię i sporo mi opowiadała, przekazała swoje materiały. Oczywiście, od razu założyłam, że przesadza, w końcu miała czas na chłopaka, wyjście ze znajomymi. Jednak ja dodatkowo rozpoczynałam studia jako rocznik "testowy" (studia mają trwać 5 lat, a na 6. roku ma być bezpłatny staż, wcześniej trwały 6 lat i następnie był rok płatnego stażu). Mimo to myślałam, że nie może być tak źle. Dam radę. Gdy rozpoczęły się zajęcia, wszystko było dla mnie nowe: mieszkanie bez rodziców, zajęcia w różnych miejscach, nowi ludzie. Właściwie nikogo nie znałam poza moją siostrą i jej znajomymi. Nie przerażało mnie to jednak, bo lubię zmiany i wyzwania, chociaż nie przeczę: było ciężko. Okazało się, że jest sporo do nauki na pamięć. Nie do tego byłam przyzwyczajona. W szkole uwielbiałam matmę, byłam dobra z przedmiotów ścisłych. Lubiłam coś zrozumieć. Jednym z cięższych przedmiotów była dla mnie biologia: nie za bardzo się lubiłyśmy. Wszelakie procesy, budowa roślin i innych żyjątek nie bardzo wchodziły mi do głowy. Mimo to uczyłam się rozwiązywać zadania maturalne, by dostać się na studia i udało się. Jednak, tu już nie było nic do zrozumienia. Wszystko na blaszkę. Nieraz zasypiałam z książką w ręku. Przyszło pierwsze koło z anatomii, które ledwo zdałam. Musiałam się wziąć w garść i nauczyć uczyć. Z czasem wszystko łatwiej wchodziło do głowy, było prościej. Miałam czas na znajomych, hobby. Chociaż uważam, że było mi bardzo ciężko się przestawić i nauczyć planować czas. Nie oszukujmy się: tu niestety częściej studia planują za ciebie życie, niż ty sam. Patrzysz kiedy masz koła i starasz się wykorzystać jak najlepiej wolny czas. Nie tracisz go, a przynajmniej starasz się go korzystać z każdej chwili.

Mimo to czasu jest mało. Często muszę wybierać czy wrócę do domu (gdzie mało zrobię, bo jednak tu trzeba pomóc rodzicom, tam spotkać się ze znajomymi i jakoś czas leci) czy zostanę się uczyć we Wro. Oczywiście jeszcze jest M., z którym też staram się w miarę możliwości spędzać jak najwięcej czasu. Związek na odległość jest bardzo trudny, wierzcie mi. Jednak nigdy nie zamieniłabym go na żaden inny.

Nie będę nikogo zrażać: jestem już na trzecim roku, daję radę. Może nie mam tak dużo wolnego czasu, jak niektórzy moi znajomi, ale nie jest tak, że ciągle się uczę. Mam czas na chłopaka, wyjście od czasu do czasu na imprezę, hobby, wyjechanie gdzieś, spotkanie się ze znajomymi, wyspanie się (to wychodzi mi najlepiej, spanie 10 godzin nie stanowi dla mnie żadnego problemu), normalne życie. Owszem, czasami żyję na krawędzi, ale tego chyba trzeba się nauczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz