Czy jest to konieczne?
Przecież nie jesteś beznadziejny. To że raz Ci nie wyszło, usłyszałeś coś przykrego, nie oznacza, że musisz uciekać. Nadal jesteś sobą, człowiekiem z wielką ilością wad i jeszcze większą ilością zalet. Możesz zmienić swoje zachowanie, zignorować bezsensowne plotki i żyć dalej. Jednak nim do tego dojdziesz (bo pewnie minie trochę czasu) warto zrobić coś na wszelki wypadek.
Zeszyt na smutne chwile.
O co chodzi?
Miałby to być zeszyt, w którym zapiszesz to, co miłego o sobie usłyszałeś lub miłego Ci się zdarzyło. W ten sposób zauważysz, że to że jedna osoba mówi na Twój temat źle, nie oznacza, że robi to każdy. Również zdasz sobie sprawę z tego, że to że coś Ci nie wyszło, nie oznacza, że zawsze nic Ci nie wychodzi.
Co myślicie?
Mój zeszyt:
P.S.
Jako blogger przynajmniej co trzeci dzień zastanawiam się nad sensem tego bloga i chcę go usunąć. Podobnie jest z masą innych rzeczy, które robię.
Powodzenia!
Pozdrawiam cieplutko!
Love Ya!
Andra
U mnie funkcjonuje to w formie słoika, do którego wrzucam karteczki ze wszystkimi miłymi słowami, bądź wspomnienami. W trudniejszych chwilach lubię do nich wracać.
OdpowiedzUsuńJa poczatkowo tez mialam sloik, ale pozniej do mnie dotarlo, ze co ja zrobie z karteczkami, gdy sie skonczy miejsce i postanowilam zalozyc zeszyt.
UsuńSuper sprawa, prawda?
Pozdrawiam cieplutko! ;)
Z jednej strony mam naprawdę duży słoik gdzie miałam zamiar przez rok wrzucać jedną rzecz fajną z każdego dnia... Choć ostatnio go zaniedbałam...
OdpowiedzUsuńZ drugiej pamiętnik. Czasem to może wydawać się dziwne, że piszę i pamiętnik i bloga, ale każdy z nich pełni dla mnie inną rolę. Zwłaszcza, że wiem, że do mojego notesu nikt nie zajrzy więc mogę się z nim podzielić dosłownie wszystkim. To chyba nawet naukowo udowodnione, że pisanie pomaga jakoś dojść do ładu z własnymi myślami i pomaga nabrać dystansu. Bardzo sobie cenię takie pisanie.
A co do wątplwiości- często mam dokładnie tak samo :)
Tak, pisanie jest świetne, zwłaszcza w chwili, gdy nie możemy zebrać myśli do kupy lub akurat w danej chwili nie mamy komu się wygadać lub gdy o danej sprawie nie mamy ochoty opowiadać.
UsuńTeż prowadzę to i to. Blog jest publiczny, tu otwieram się przed innymi, zdradzam swoje zdanie na dany temat, jednak nie zdradzam swoich tajemnic.
Pozdrawiam cieplutko, Margerytko. :)
Mój tata ma dwa zeszyty "na głupie rzeczy" i "mądre rzeczy". Kiedyś byliśmy w beznadziejnej naleśnikarni to do tego pierwszego wkleił paragon, żeby nigdy nie wracać, a paragon z miejscowej pizzeri do tego drugiego, bo tanio, smacznie i z klimatem :) Co do bloga - pisz, dopóki nie robisz tego na siłę. Jak ci się odechce to wywal w cholerę i idź na spacer zamiast pisania posta albo co :) Chociaż szkoda by było.
OdpowiedzUsuńParagony podbiły moje serducho. Chociaż podejrzewam, że gdybym faktycznie poszła do beznadziejnej restauracji, to nie zapomniałabym, że w niej byłam i nie musiałabym się dołować widząc ten paragon...
UsuńNo ale ten z "mądrymi rzeczami" jest genialny.
Póki co będę pisać, zbyt bardzo to lubię. ;)
Dziękuję. ;)
Kochana, a jak Ty właściwie masz na imię? Od dawna czytam Twojego bloga, a nawet tego nie wiem...
Pozdrawiam cieplutko! ;)
Małgorzata vel. Małgosia vel. Gohó <3
UsuńMiło mi, Małgosiu! ;)
UsuńO niee, ten zeszyt jest prześwietny! :O
OdpowiedzUsuńTeż zeszyt wydaje mi się lepszą opcją od słoika. Ma się do niego łatwiejszy dostęp.
Dziękuję! ;3
Usuń