Marzyłam również o innych rzeczach, często bardziej przyziemnych. O nowej lalce, ale nie byle jakiej, tylko najnowszej, której jeszcze nikt nie miał. Marzyłam o tym, że pobiję wszystkie dzieciaki z podwórka w pokemony. Także o tym, że będę miała najpiękniejsze przebranie na balu karnawałowym. Marzyłam też o tym, że najprzystojniejszy chłopak ze szkoły zwróci na mnie uwagę i nagle ze zwykłej szarej myszki stanę się najpopularniejszą osobą w szkole i to będzie miłość do końca życia. Tak, wiem, brzmi znajomo, co?
Widzicie, bo niektóre marzenia mamy podobne. W końcu nikt nie chce płakać i być smutny. Chcielibyśmy mieć zgraną paczkę znajomych i własne działkę, w której jesteśmy najlepsi. Chcielibyśmy, aby nas podziwiano, aby brano z nas przykład. Chcielibyśmy być dumni z nas samych. Możemy być zupełnie różni, jednak nasze marzenia będą bardzo podobne. Nie musimy mówić o tym na głos. Nawet lepiej przemilczeć sprawę, bo jak się noga powinie, to te wredne żmije już będą wiedziały, jak to wykorzystać. Nie ważne, że marzą dokładnie o tym samym i im również nie wychodzi.
Z wiekiem marzenia się zmieniają. Poznajemy bardziej siebie, na innych rzeczach nam zależy. Nie marzymy już o nowej lalce, a o figurze modelki. Nie myślimy o najprzystojniejszym chłopaku w szkole, a o miłości niczym z najlepszej komedii romantycznej. Może teraz nam się wydawać, że są tandetne, ale po prostu chcemy być szczęśliwi i nie ma w tym nic złego. Pod warunkiem, że nie dążymy po trupach do celu i w tym wszystkim widzimy innych ludzi.
NIE NALEŻY SKREŚLAĆ MARZEŃ TYLKO DLATEGO, ŻE WYDAJĄ SIĘ TANDETNE. DZIĘKI NIM JESTEŚMY TYM, KIM JESTEŚMY.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz