niedziela, 29 marca 2015

Czy powinnam sie poddac?

Czasami się zastanawiam, jaki ma to sens: starać się, doskonalić się, rozwijać. Przecież nigdy nie osiągnę poziomu doskonałości. Zawsze będę co najwyżej przeciętna: o ile jakaś będę. Zawsze znajdzie się ktoś lepszy, ktoś gorszy... 



Pijąc kolejną kawę tego dnia, gdy muszę przeczytać po raz kolejny kolejną stronę kolejnej książki, mam ochotę to rzucić. W cholerę. Daleko. Przykryć się miękkim kocykiem i z kubkiem ciepłej herbatki w ręce, zacząć planować podróże. Nie byle jakie, nie byle gdzie, nie byle z kim, tylko te wymarzone.


Są chwile, w których marzę o magicznej tabletce, która sprawiłaby, że byłabym tym, kim chcę bez większego wysiłku. Tylko zdaję sobie wtedy sprawę, że właśnie dzięki pracy i doświadczeniu jestem teraz tym, kim jestem. Stawiając przed sobą wyzwania i je pokonując, zaczynam wierzyć w siebie. Niesamowicie jest poczuć, że coś właśnie mi się udało, że dałam radę, że mogę, że mimo że wcześniej wydawało się niemożliwe, stało się proste, banalne...

Lubię od siebie wymagać. Tak, jestem ambitna i uparcie dążę do celu, zwłaszcza, gdy sama sobie ten cel wyznaczę. Nie cierpię stać w miejscu i patrzeć jak mnie wyprzedzają. Zamiast obserwować, wolę brać udział  i być tym, który wyprzedza. Nie mówię o rywalizacji, bo ta jest dla mnie obca. Potrafię się zatrzymać, by pomóc. Jednak całkowite odpuszczenie spowodowałoby kompletny brak wiary w siebie i powolną autodestrukcję.

Wierzę, że jeśli ktoś czegoś bardzo pragnie i pracuje, może osiągnąć wszystko. Może to potrwać miesiąc, rok, dziesięć lat, całe życie, jednak upór i praca zawsze zostaną wynagrodzone. Nie wierzę w szczęście, które trwa całe życie. Owszem, można się urodzić pod szczęśliwą gwiazdą, jednak i tak ta osoba musi włożyć choć odrobinę wysiłku, aby coś osiągnąć. Może szybciej się uczyć, ale i tak musi przynajmniej przeczytać dany temat.  Nikt nie przebiegnie maratonu ani nie będzie najlepszym tancerzem, nie trenując wcześniej. Nie ma muzyka, który umiałby grać na danym instrumencie od razu. Nie oszukujmy się.


Pamiętajmy, że sukces jest wynikiem zdolności jedynie w 10%, reszta to praca. 

Mam nadzieję, że stawiacie przed sobą wyzwania i dzielnie je pokonujecie. Jeśli nie, czas zacząć. Ja w Was wierzę i trzymam kciuki.

Love ya!
Andra

P.S. Zapisałam się na półmaraton. Proszę o trzymanie za mnie kciuków i wiarę w moje możliwości. 

5 komentarzy:

  1. ja myślę, że czasem warto nie zastanawiać się nad tym co będzie, bo życie jest nieobliczalne, nigdy nad tym nie zapanujemy. Raczej chwytać chwile i żyć każdym dniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię życiowe niespodzianki, sprawiają, że życie nie jest takie nudne. Wiadomo, nie zawsze jest lekko, ale wszystko da się przetrwać. ;)

      Usuń
  2. Doskonałość często oznacza koniec, ciągłe pożądanie bycia lepszym przynosi najwięcej radości, rozwijania pasji...Doskonałość oznacza koniec...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się! Choć dopiero to do mnie dociera! :)

      Usuń
  3. Też mam czasem podobne przemyślenia co do zmian w życiu, pracy nad sobą: wziąć magiczną tabletkę i stać się tym, kim chcę być. Ale czy faktycznie to by sprawiło, że byłoby OK? Nie, pozbawiłabym się wielu doświadczeń...
    Trzymam kciuki za półmaraton, powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń